Agnieszka, żona i mama siedmiorga dzieci w wieku od 15 do 4 lat. 3 córeczki i 4 synów. Z wykształcenia filolog, obecnie pracuje w firmie farmaceutycznej. Interesuje ją tematyka rodzinna, jak twierdzi – bardziej z punktu widzenia praktyki niż teorii. Od 9 miesięcy prowadzi konto na Instagramie – familyfunbymum na którym dzieli się swoim doświadczeniem macierzyństwa.
Zależy mi by kobiety w Polsce zobaczyły, że można dokonać takiego życiowego wyboru i mieć więcej dzieci niż jedno lub dwoje.
Agnieszka zdecydowanie jest moją największą idolką i wzorem kobiecości. Uśmiechnięta i spełniona. Mimo ogromnego zmęczenia (które na pewno dotyka ją każdego dnia) śle pozytywne emocje dla całego świata i podtrzymuje na duchu inne mamy. Otwarcie mówi o wielodzietności i łamie stereotypy.
Agnieszko, w jednej ze swoich instagramowych pogawędek wspomniałaś, że do bycia mamą wielodzietną dojrzewałaś.
Tak. To nie było tak, że od zawsze chciałam być mamą wielodzietną. Jednak z każdym kolejnym dzieckiem czuliśmy, że duża rodzina to dużo miłości i że chcemy takiego modelu dla nas.
Kiedy urodziłaś swoje pierwsze dziecko?
Wyszłam za maż na studiach i pierwsze dziecko urodziłam jeszcze jako studentka. Wiedziałam, że chcę być mamą, ale doświadczenie macierzyństwa było… trudne do wyobrażenia. Pierwsze dziecko to kosmos (śmiech).
Dla mnie trudne było doświadczenie bycia podwójną mamą. Przy pierwszym dziecku wskoczyłam na głęboką wodę i świetnie się odnalazłam w roli mamy spokojnego dziecka (śmiech), ale drugi synek okazał się być bardzo wymagającym egzemplarzem. To był emocjonalny (i czasem dalej jest)… kosmos (śmiech). Zawsze powtarzam, że mamy które właśnie urodziły pierwsze dziecko mają zdecydowanie najciężej. Złapanie równowagi między swoimi potrzebami, a potrzebami dziecka jest trudnym etapem macierzyństwa. Cieszę się, że wspominasz o studiach. Miałam Cię o to spytać.
Ciekawe, że właśnie o to chciałaś spytać. To trochę tak jakby kobiety z dużą ilością dzieci były nie wykształcone (śmiech). To jest jeden ze stereotypów. Jesteśmy rożne, ale mogę mówić za siebie – skończyłam studia, jestem filologiem. Zaraz po studiach, już z jednym dzieckiem zaczęłam prace jako nauczyciel. Pracowałam będąc w ciąży i wracałam do pracy po urlopie macierzyńskim. Nie przeszkodziło mi to w robieniu kariery i zdobywaniu nowych doświadczeń zawodowych. Po studiach pracowałam bo czułam presje, studiowałam i uczyłam się własnie po to by pracować.
Teraz mam do tego zupełnie inny stosunek. Mamy dużą rodzinę, wiec i duże wydatki, nie mam za bardzo wyboru. Trzeba pracować. Jednocześnie jestem przekonana, co do tego że najważniejsza praca każdej matki jest wychowywanie dzieci. Bardzo bym chciała żeby opinia społeczna zaczęła doceniać ten czas i trud jaki mamy wkładają w wychowywanie przyszłych obywateli. Nie każdy możne lub chce mieć dzieci, ale każdy chce mieć emeryturę – a to przecież nasze dzieci będą na tę emeryturę pracowały.
To prawda. Nie każdy jednak to rozumie. Według wielu ludzi mamy wielodzietne siedzą w domu i nic nie robią. To bardzo krzywdzące. Mówisz, że udało Ci się rozwijać jednocześnie karierę i rodzić kolejne dzieci. Nie czułaś się zmęczona w ciąży? Wszystko przebiegało prawidłowo?
Pracowałam w ciąży, bo dobrze się czułam i nie miałam pracy która by mnie dyskwalifikowała. Miałam jednocześnie w domu dwie osoby do pomocy. Nianie i panią, która pomagała raz w tygodniu sprzątać. Kiedy brałam urlop macierzyński przejmowałam te obowiązki na siebie – jak się jest mamą, pojecie urlopu nie istnieje (śmiech). Dopiero po siódmym porodzie zostałam na urlopie wychowawczym w domu. Taka była potrzeba mojej rodziny, a potrzeby rodziny zawsze są priorytetem.
Czy myślałaś kiedyś o tym, by uczyć dzieci w domu? Coraz popularniejsza w Polsce staje się edukacja domowa. To chyba dobre rozwiązanie dla dużych rodzin?
Nie. Nie nadaje się do tego. Posłałam dzieci do bardzo dobrej szkoły. Ze względu na nią przeprowadziliśmy się do innego miasta.
Ciąże przebiegały dobrze, udało Ci się pracować, nie korzystałaś w nadmiarze z prawa do zwolnienia lekarskiego, a jak wyglądały porody? Prawo do wyboru miejsca porodu? Rodziłaś kiedyś w domu? Jak porodówka? Pobyt w szpitalu?
Porody… wszystkie w szpitalach państwowych. Państwowy ginekolog. Zdarzały się prywatne wizyty, jeśli coś mnie niepokoiło lub nie było terminu. Szpitale są rożne (śmiech). Różny też jest personel. Wszystkim nam dobrze by zrobiło więcej uśmiechu na co dzień!
Nie opowiadasz szczegółów, ale przez tę uwagę o uśmiechu, wyczuwam, że różnie wygląda realizacja praw matek na porodówce. Niestety teoria mija się z praktyką, bo nie wszyscy chcą się do niej uśmiechnąć (śmiech). Myślę, że wiele przykrych sytuacji wynika własnie ze zwykłego ludzkiego przemęczenia. Wystarczyłby uśmiech, trochę życzliwości i poród w szpitalu byłby przyjemniejszy.
Czy byłaś kiedyś dyskryminowana przez społeczeństwo ze względu na to, że jesteś mamą wielodzietną i dokonałaś takich, a nie innych wyborów życiowych?
Nigdy osobiście nie doświadczyłam dyskryminacji w pracy ani w przestrzeni publicznej. Chociaż ludzie liczą nas na ulicy (śmiech) – nie jest to jednak oznaka złośliwości, wręcz przeciwnie. Wiele kobiet zaczepia mnie i gratuluje. Rodziny rozmawiają ze mną szczerze o swoich dylematach i często tłumaczą mi się z tego czemu same nie maja więcej dzieci. Starsze panie często mówią, że żałują że nie miały więcej dzieci. To daje na prawdę do myślenia.
To ciekawe co mówisz. Jesteś wzorem dla innych. Niestety nie wszystkie mamy wielodzietne spotykają się z tak życzliwym podejściem.
Wiem, że wiele kobiet jest dyskryminowanych ze względu na wielodzietność. Rozmawiałam z Judyta Kruk, która pracuje w telefonie zaufania stowarzyszenia Rodzina 3+ – przykre komentarze, są na porządku dziennym…
Niestety z naszej perspektywy, pracy w telefonie Lini 3Plus wciąż powszechne jest powielanie stereotypów na temat rodzin wielodzietnych. Dość regularnie zgłaszają się rodzice mają poczucie dyskryminacji z tytułu wielodzietności. Szczególnie trudne są sytuacje, gdy negatywne komentarze i uszczypliwe uwagi są codziennym doświadczeniem w środowisku pracy. Na podstawie dotychczasowych obserwacji zauważamy, że w naszym społeczeństwie panuje pewnego rodzaju przyzwolenie na przekraczanie norm kulturowych w stosunku do rodzin wielodzietnych. Przykład: kiedy w osiedlowym sklepie zauważymy w kolejce stojącą mamę z kilkorgiem dzieci, często spotykamy się z przeświadczeniem, że komentarz skierowany bez skrępowania w sposób głośny, niekiedy ostentacyjny: O! Popatrz „mama wielodzietna” jest niczego sobie niewinnym hasłem, ot zwyczajnym dookreśleniem. Tymczasem gdy wyobrazimy sobie tą samą sytuację i stojącą w kolejce mamę z jednym dzieckiem nikt nie pozwoli sobie na komentarz: O! Popatrzcie „mama małodzietna. Ten przykład naszym zdaniem dobrze obrazuje fakt, że zdarza się że pozwalamy sobie na komentarze w przestrzeni publicznej bez uważności dla osób, kontekstu sytuacji i zwyczajnego zastanowienia się czy aby nie przekraczamy społecznie cudzych granic. Widząc rodzinę wielodzietną, której widok sprawia nam przyjemność możemy przecież podejść i podzielić się swoją sympatią mówiąc, choćby- Piękną mają państwo rodzinę. Będzie to miało zgoła odmienną funkcję niż pytania od zaciekawionych obserwatorów, którzy pozwalają sobie na zadawanie pytań w stylu:– czy to wszystko Pańskie?– jak daje Pani sobie radę?– jak Wy to ogarniacie?– Jaki samochodem jeździcie?– To jaki Państwo macie dom??*
Myślę, że to wielki wstyd, bo dzieci są przyszłością tego narodu, a kobiety które chcą rodzić i je wychowywać powinny być dobrze postrzegane.
Myślę podobnie i jest mi przykro, że rodziny wielodzietne mają taki zły image w Polskim społeczeństwie.
Często słyszę, że nie wyglądam na mamę wielodzietną. To tez daje trochę do myślenia. Bo jak powinnam wyglądać? Być zaniedbana, zmęczona, itp? Przecież tak często wyglądają też mamy z jednym dzieckiem. To czy jestem bardziej czy mniej zadbana zależy już bardziej od tego czy chce o siebie dbać i czy mam odpowiedni portfel (śmiech).
Zbyt dużego portfela nie mam (śmiech), ale zdecydowanie teraz bardziej o siebie dbam niż kiedyś. Ba! Z każdym dzieckiem dbam o siebie jeszcze bardziej… bo nie chcę usłyszeć, że źle wyglądam przez dzieci. Kiedyś mogłam wyjść do sklepu, Kościoła czy Uczelnię bez makijażu. Teraz nawet w zwykłe dni staram się rano znaleźć dosłownie 5 min na ogarnięcie twarzy i czystą sukienkę. Jednak skoro już wspomniałaś o portfelu… Skoro ludzie liczą 500 przy naszej trójce, to co dopiero u Ciebie… (śmiech).
Jak ten projekt ruszył to rzeczywiście przez moment ludzie liczyli nam już nie tylko dzieci, ale i pieniądze z 500+ . To było na prawdę krępujące. Projekt robi swoje. Rodzi się więcej dzieci – nie można temu zaprzeczyć.
Każdy grosz się przydaje w tak dużej rodzinie, nawet jeśli oboje rodziców pracuje. W innych krajach też są podobne programy. Część pieniędzy z podatków idzie na rodziny. Co Ty sądzisz o tym programie? Czy to jest wsparcie?
Korzystam z 500 plus i nie mam poczucia, że są to jakieś łaskawie dane pieniądze. Mam poczucie, że to moje własne (śmiech) – przecież uczciwie płace podatki! Tak na prawdę jak by nam tych pieniędzy państwo nie pobierało w podatkach – byłoby prościej, ale jest to realna pomoc dla wielu polskich rodzin. Czy to jest idealne rozwiązanie? Pewnie nie, ale jeśli ma skłonić polskie rodziny do posiadania więcej niż 2 lub 3 dzieci, to już będziemy mieli zastępowalność pokoleń. Zastępowalność jest potrzebna polskiej gospodarce. Najbardziej ubolewam nad tym, że ten projekt ma konotacje zapomogi – to jest dla mnie zniechęcające. Samo wypełnianie co roku podań…wiesz ile ja tego mam (śmiech).
Tyle peseli, imion, danych…to cały tydzień wypełniania tych druczków (śmiech). A jak oceniasz inne, proponowane formy wsparcia dla rodzin wielodzietnych? Karta Dużej Rodziny. Korzystacie?
Korzystamy z karty dużej rodziny. Tankujemy ze zniżką, zawsze pytamy o zniżki w sklepach, kinach itp. to nie są jakieś mega wielkie zniżki, ale budzi to sympatie. w Warszawie mamy też kartę Warszawiaka, ale to zupełnie inna bajka niż karta dużej rodziny. I wstyd przyznać, ale Warszawa chyba nie ma oddzielnego programu dla rodzin wielodzietnych.
Szkoda. W Białymstoku mamy Białostocką Kartę Dużej Rodziny i czasem korzystamy. Wspomniałaś, że rozmawiałaś z Judytą Kruk. Jesteście członkami Stowarzyszenia Dużych Rodzin 3+?
Tak i bardzo kibicujemy działaniom tej organizacji na rzecz dużych rodzin.
Związek Dużych Rodzin 3 Plus to organizacja ekspercka oraz społecznościowa. Jej misją jest nie tylko poprawa jakości życia rodzin, ale także zmiana ich wizerunku i tworzenie kultury rodzinnej, kultury trwałych dobrych relacji. Wśród swoich działań Związek Dużych rodzin 3 Plus realizuje, coroczne Zjazdy dużych rodzin, zajmuje się pozyskiwaniem nowych partnerów do Karty Dużej Rodziny. Prowadzi telefoniczną linię pomocy dedykowana dużym rodzinom. Ponadto zajmuje się opiniowaniem aktualnych problemów polityki społecznej i rodzinnej, współpracuje z samorządem oraz resortami i rządem. W ramach cyklicznych projektów prowadzi szkolenia, warsztaty rodzinne, małżeńskie, interpersonalne.*
Czy w Polsce jest polityka prorodzinna czy tego nie widzisz? Co jest ok? Co popierasz? Ulga podatkowa, miejsce w żłobku, przedszkolu, zapewniony roczny urlop macierzyński?
Bardzo bym chciała, żeby każda kobieta mogła realnie decydować, czy chce pracować zawodowo czy pracować w domu wychowując dzieci. Krzywdzące jest to, że nawet my same często mówimy o sobie nie ja nie pracuje. Jak to nie pracujesz? Jesteś wysoko wykwalifikowanym pracownikiem na bardzo odpowiedzialnym stanowisku (śmiech).
Co znaczy realnie decydować? Czy uważasz że główne wsparcie od państwa to pomoc, by mama miała gdzie wrócić po macierzyńskim? W sensie gwarancje, że nie zostanie zwolniona oraz że szybko wróci do tej pracy tj. że każde roczne dziecko będzie miało miejsce w żłobku? A może kobieta powinna mieć realny wybór czy zostać z dzieckiem przez pierwsze 3/4 lata w domu i nie martwić się o emeryturę i staż pracy?
Jak mówię realnie decydować, to mam na myśli – bez przymusu finansowego. Często rozważamy o tym, że my kobiety tak bardzo chcemy się realizować zawodowo, a tu klops bo mamy dzieci. Ale to są jakieś skrajne opinie, które wypływają na wierzch tej dyskusji. Kobiety które piszą do mnie, które znam – zawsze wybrałyby opiekę nad małym dzieckiem ponad każdą inną prace. Zwłaszcza te kluczowe pierwsze lata rozwoju dziecka – są nie do przecenienia. Natomiast to, że wiele kobiet musi wracać do pracy z przymusu finansowego uważam za mało uczciwe. Nie myślę tu o kobietach na wysokich stanowiskach (bo tych jest garstka), ale o tych które siedzą w sklepach na kasie, w magazynie, w pociągu itp. Ich jest znaczna większość. Nie wiem, jak to rozwiązać prawnie.
Agnieszko dziękuję Ci za takie przedstawienie sytuacji. Rzadko ktoś mówi o prawach matek w ten sposób, że mamy prawo być z dzieckiem przez te pierwsze lata. Większość sporów dotyczy szybkiego powrotu do pracy i własnie tego, że kobiety chcą się rozwijać, a nie mogą. Nie zawsze tak jest. Oczywiście rozumiem kobiety, które chcą iść do pracy. Aktualnie już ledwo się trzymam psychicznie przebywając z trójką małych dzieci w domu i pracując wieczorami. Wyjście na 8h do pracy brzmi jak obietnica luksusowych wakacji…(śmiech). Z drugiej strony – najstarszy nie dostał się do przedszkola, najmłodszy jest jeszcze malutki, a średni ma zaburzenia integracji sensorycznej i potrzebuje być jeszcze w domu… Nie jestem przekonana do żłobków, ale nie wiem czy za rok nie będę musiała tam zostawić maluszka ze względów finansowych. Dobrze, że zauważasz drugą stronę. Mamy, które wracają, bo muszą, a nie chcą. Nie zawsze wybór – być w domu do 3 roku życia – jest wolny.
Myślę, że wolny wybór byłby wtedy kiedy kobieta nie miałaby przymusu finansowego, który zmusza ja do powrotu do pracy i szukania rozwiązań nad opieka nad dzieckiem. Żłobki nie są lekiem na cale zło (śmiech) dziecko ma prawo być z mama – co można w tej sprawie zrobić? Na pewno warto rozmawiać i szukać rozwiązań.
Zawsze warto rozmawiać. Pracowałaś w ciąży i wracałaś zaraz po macierzyńskim, pracujesz dziś, wypracujesz dla siebie emeryturę. Co jako mama wielodzietna myślisz o projekcie matczynej emerytury?
Chodzi o emerytury dla mam, które nie pracowały zawodowo? Zastanówmy się nad tym. To są bardzo emocjonujące tematy. Po pierwsze – to nie rodzina polska potrzebuje państwa, ale Państwo potrzebuje rodzin, a zwłaszcza dzieci, które będą się rodzić i dobrze wychowane pracować na rozwój naszej ojczyzny. Zgadzamy się? Jeśli wszystkie kobiety zdecydują nie rodzić, bo powiedzą sobie – mam taki wybór! Będę robić karierę i konsumować moje przychody (śmiech), to co się stanie? Nasze państwo się zestarzeje i zniknie, a wcześniej zbankrutuje, bo nie będzie komu pracować na emerytury tych bezdzietnych kobiet. Dlatego szanujmy decyzje tych kobiet, które wychowują dzieci i są bez pracy zarobkowej przez 2-10 lat w zależności od ilości dzieci. Szanujmy tez ich prace. Czy taka składka nie jest dobrym wyrazem wdzięczności i zachęta do tego by decydować się na rodzenie dzieci. Myślę, że jest przede wszystkim społecznie uczciwa.
Jesteś bardzo ciepłą osobą, która z wielką pasją opowiada o wielodzietności. Serdecznie dziękuję, że zgodziłaś się poświęcić swój cenny czas i porozmawiać ze mną o prawach mamy wielodzietnej. Dużo zdrowia i uśmiechu dla Całej Waszej rodzinki.
Dziękuję za rozmowę.
Profil Agi na instagramie – kliknij tutaj.
Fotografie autorstwa – His & hers fotografie.
Wypowiedzi cytowane – za zgodą Judyty Kruk, która jest politologiem, mediatorką, koordynatorką telefonu wsparcia Linia 3 Plus – Związek Dużych Rodzin.
Artykuł o projekcie matczynej emerytury – tutaj.