Maria, mężatka i matka piątki dzieci, urodzonych w pięć i pół roku. Czterech synów i jedna córeczka. Z wykształcenia jest kulturoznawcą, a teraz pełnoetatową mamą, która zdecydowała się uczyć dzieci w systemie edukacji domowej. Kobieta, która dzielnie walczy z problemami dnia codziennego (czyt.stertą prania), dba o rozwój dzieci i relację z mężem. Marzy o tym, by zacząć pisać książki dla dzieci. Chciałaby prowadzić swojego bloga, ale póki co dzieli się swoim doświadczeniem z innymi mamami, prowadząc profil na instagramie – @mamajastado.
Na blogu wprowadziłam cykl wywiadów – Prawo mamy być mamą. Przeprowadziłam wywiady z mamami studentkami, a teraz nadszedł czas na wywiady z mamami wielodzietnymi. Rozmowy o byciu mamą, prawach matek wielodzietnych, o sytuacji prawnej matek w Polsce. Co jest dobrze, a co źle. Czy w Polsce jest polityka prorodzinna i jakie prawa mogą realnie zachęcić kobiety, do tego by zdecydowały się na bycie mamą wielodzietną,
Marysiu, już na wstępie serdecznie dziękuję, że zgodziłaś się udzielić wywiadu na bloga. Nie wiem, czy zdajesz sobie sprawę, że jesteś ogromną inspiracją dla innych mam. Młoda, wykształcona i doświadczona. Prawdziwa skarbnica wiedzy. 🙂 Czy od zawsze marzyłaś o tym, by być mamą wielodzietną?
Można powiedzieć, że tak. Jako dziecko rysowałam wielkie kilkupiętrowe domy pełne dzieci. Marzyłam o bliźniakach, trojaczkach … pięcioraczki to klasyczny element bohaterów moich zabaw (śmiech). Chłopaka na kandydata poznałam mając lat 16. On też uważał, że wielodzietna rodzina to jest to. Nie ukrywam, że była to jedna z ze spraw które oboje uważaliśmy za istotne w poszukiwaniach tego jedynego człowieka. Z resztą oboje wiedzieliśmy jak to wygląda – ja jestem najstarsza z siedmiorga rodzeństwa, a mój mąż jest ósmy z jedenaściorga (mieli 3 pary bliźniąt czego im zazdroszczę (śmiech))
Mega! To jest dopiero wielodzietność. 🙂 Też zazdroszczę par bliźniąt – zawsze to ciąża mniej, a w przypadku teściowej – trzy ciąże mniej (śmiech).
(śmiech). Chcę jednak dodać, że kiedy miałam 18 lat chorowałam na nowotwór złośliwy – przepowiadano mi problemy z zachodzeniem w ciążę. Mimo to postanowiliśmy się pobrać – mając ja 22, a On 21 lat. Na rocznice ślubu wróciłam ze szpitala z synkiem. Jesteśmy prze szczęśliwi, że te dzieci mamy darowane i możemy spełnić to marzenie. Marzenie o wielodzietności. Im dalej w las, tym więcej się okazuje, że te dzieci które mamy są cudem, więc jesteśmy za nie wdzięczni!
Piękna historia. Byliście młodzi, kiedy założyliście rodzinę. Istnieje stereotyp, że mama wielodzietna, to zazwyczaj osoba nie wykształcona. Tobie udało się skończyć studia.
Mam licencjat z kulturoznawstwa, niezmiernie fascynowała mnie moja specjalizacja – etyka biznesu. Studiowałam na UAM w Poznaniu. Dalsze studia jednak na tamten moment mojego życia nie były dość kuszące. Uniwersytet to zupełnie nie moje środowisko i było mi … szkoda życia. Na pewno był to dla mnie czas inspiracji i poszerzania horyzontów – jednak jak się w praktyce okazało dużo bardziej wolałam pracować dorywczo jako pomoc dentystyczna (śmiech).
Wielu ludzi błądzi szukając swojej drogi zawodowej…
Może kiedyś sobie zrobię szkołę asystentki. Kto wie. Na razie nie na to czas. Po za tym pracowałam zawodowo w szeroko pojętym sektorze muzyczno – rozrywkowym. Myślę, że do tego nie wrócę. Nie moja bajka. Jeśli pojawi się potrzeba, żebym do pracy szła – to to zrobię.
Teraz czas na edukację Twoich dzieci, prawda? Zamierzasz skorzystać z prawa do edukacji domowej?
Tak, zaczęliśmy we wrześniu oficjalnie edukację domową z Jeremiaszem, naszym najstarszym synem. Uważam to za super sposób na ten rok. Jeremiasz chłonie wiedzę jak gąbka we własnym tempie. Trochę eksperymentujemy – wiele rzeczy nam się z ED podoba. Na razie dajemy sobie czas do podjęcia dalszych decyzji.
Podziwiam Cię, że masz w sobie siłę, by podjąć się zadania edukacji domowej. To prawdziwe wyzwanie. Trzymam za Was kciuki. Korzystasz z ustawowej wolności wyboru sposobu nauki dzieci. W akcji #prawomamy kobiety pisały o tym, że tym czego najbardziej potrzebują jest właśnie wolność wyboru i szacunku do tych wyborów. Bycie mamą wielodzietną to też wybór. Czy kiedykolwiek byłaś z tego powodu dyskryminowana?
Mam wrażenie, że tej dyskryminacji było najwięcej, gdy miałam troje dzieci, a czwarte było w drodze…
Możesz podać jakieś konkretne przykłady?
Wróciliśmy z zagranicy do Polski. Nikt nie chciał nam wynająć mieszkania bo… trójka??? O czwartym nawet nie mówiliśmy… Niektórzy rezygnowali nawet w dzień podpisania umowy, gdy okazywało się ile mamy dzieci. Podobno problemem (niektórzy mówili o tym wprost) było to, że takiej rodziny nie można łatwo wyprosić, gdyby nie płacili czynszu i rachunków. Mimo pokazania dwóch umów o prace i normalnych dochodów, nadal podawano to za argument. Trochę nas to zszokowało. Ostatecznie mieszkanie wynajęły nam siostry zakonne. Dodały nawet, że jak dla nich – co roku może być więcej lokatorów (śmiech).
My mieliśmy problem, żeby wynająć mieszkanie jako przyszłe małżeństwo… Kiedy mówiłam, że mieszkanie chce wynająć para studentów – nie było problemu z wynajęciem, kiedy informowałam, że wprowadzimy się za dwa miesiące, gdy będziemy po ślubie, ludzie się wykręcali. Właściciele mieszkań boją się wynajmować mieszkania małżeństwom… To jest przykre, zwłaszcza, w takiej sytuacji, jak Twoja – gdy macie dwie umowy o pracę i przyzwoite zarobki.
Miewałam też sporo ciekawych wydarzeń, reakcji na wielodzietność, nawet na ulicy, ale odkąd mamy piątkę dzieci… te reakcje, są właściwie głównie pozytywne. Ludzie klepią nas po plecach, opowiadają własne historie życia i chcą się zaprzyjaźniać nawet w tramwajach. (śmiech)
A jak na wieść o kolejnym dziecku reagują pracodawcy? Twoi lub męża?
Nie nadużywamy prawa do L4, nie wykorzystujemy urlopu tacierzyńskiego czy ojcowskiego w trudnych momentach firmy – wykazujemy chęć współpracy. Myślę, że da się wszystko zawsze tak zorganizować, aby wolne pasowało obu stronom, więc pracodawcy przez te lata nie wykazywali jakiejś dyskryminacji.
Nie nadużywałaś prawa do zwolnienia, czyli pracowałaś do samego porodu?
Korzystałam w różnych ciążach różnie – zależnie od tego jaki był mój/dziecka stan. Urlopy macierzyńskie biorę w całości – uważam to za świetne dobro które mamy w naszym kraju, że jest taka opcja. Że mamy jakiś wybór.
Co ze słynnym 500 plus? Część dzieci urodziła się jeszcze przed wejściem w życie przepisów dot. świadczenia wychowawczego, decyzja o wielodzietności zapadła jeszcze wcześniej, ale mało kto zwraca uwagę no to jakie były prawdziwe przyczyny pojawienia się potomstwa na świecie i sypie z rękawa nieprzychylnymi komentarzami, czyż nie?
Miałam taką sytuacje, że lekarz badający nasze czwarte dziecko spojrzał w książeczkę zdrowia i rzucił o! 2000zł. Odpowiedziałam – dlaczego Pan zakłada, że pobieramy świadczenie na pierwsze dziecko? Czy ja panu sugeruje jak dużo pan dostaje z NFZ za tą operacje przez którą pan się spóźnił? Staram się rozmawiać z ludźmi na ten temat. Zdarzyło mi się też, że jeden Pan stwierdził, że chętnie swoje podatki da na 500+ i ma nadzieje, że to jego kasa idzie do nas (śmiech).
Co Ty, jako mama piątki maluchów myślisz o 500 plus?
Uważamy z mężem, że 500+ to może i nie doskonały pomysł, ale na pewno pomoc dla budżetu rodziny wielodzietnej. Szkoda, że tyle absurdalnych zarzutów padło na początku w mediach. Niepotrzebnie zrobiła się z tego burza. Tyle nieżyczliwości i … zazdrości??
My też płacimy podatki co miesiąc i są nie małe. Ulgi podatkowe też by nas urządzały. A jakbym miała magiczną różdżkę do tworzenia przepisów (śmiech) to zrobiłabym jakiś program ulg dla ojców i matek wielodzietnych na zakładanie własnej działalności. Na całym świecie widać, że wielodzietni są przedsiębiorczy! Fajnie byłoby mieć dodatkowego kopa, bo motywacja jest wysoka w takich rodzinach.
To jest świetny pomysł! Byłabym pierwsza do otwarcia własnej działalności gospodarczej. Jak na razie koszty jej prowadzenia mnie przerażają. Może zamiast 500 plus większe dofinansowanie na otwarcie rodzinnej firmy? Zysk dla wielodzietnych, całej gospodarki… i możliwość odłożenia dobrych pieniędzy na emeryturę… Marysiu, co myślisz o projekcie minimalnej emerytury dla matek, które wychowały co najmniej 4 dzieci?
Mam nadzieje, że dożyje tylu lat (śmiech). My byśmy z mężem woleli mieć swoją działalność do końca życia niż taką emeryturę.
Czy w naszym kraju są jakieś rozwiązania pomagające matkom wielodzietnym? Co zasługuje na miano pozytywnej polityki prorodzinnej?
Myślę, że w Polsce pojawiają się jakieś elementy wsparcia – ulga podatkowa (prorodzinna), miejsce w żłobku czy przedszkolu, zapewniony roczny urlop macierzyński. Jednak ostatecznie decyzja o wielodzietności nie zależy tylko od finansów czy miejsca w przedszkolu.
A jak myślisz, od czego zależy? Jakie działania mogą sprawić, ze ludzie zdecydują się powiększyć swoja rodzinę?
Wiele zależy od postrzegania rodzin wielodzietnych i mam taką nadzieje, że pojawianie się takich bardzo różnych, ale fajnych, normalnych rodzin w mediach kreuje nowy, dobry wizerunek wielodzietności.
To prawda. Wizerunek rodzin wielodzietnych, jako patologicznych jest bardzo rozpowszechniony w naszym kraju. Wracając do finansów i praw mamy wielodzietnej – korzystacie z Karty Dużej Rodziny? Daje ona jakieś realne wsparcie dla domowego budżetu?
Korzystamy z karty dużej rodziny odkąd są zniżki w lidlu (śmiech). Raz przydała się karta naszego miasta – mieliśmy 50% dla dzieci na zajęcia w Miejskim Domu Kultury. Po za tym… lipa. Przynajmniej dla naszej rodziny niewiele zauważamy korzyści z tytułu tej karty.
W Białymstoku oprócz KDR, wprowadzono Białostocką Kartę Dużej Rodziny, jak rozumiem w Poznaniu, też macie oddzielne zniżki dla wielodzietnych mieszkańców?
Tak jak wspomniałam – średnio z nich korzystamy, ale za hit uważam to, że za bilet miesięczny na komunikacje miejską w Poznaniu płacimy jakieś 5 zł. To super. Bilety są tak drogie, że naprawdę to duża ulga w organizacji. Przez to postanowiliśmy mieć jedno auto, a nie dwa. Myślę wiec, że miastu opłacają się takie propozycje.
5zł? To na prawdę hit. U nas hitem jest bilet rodzinny na miejską pływalnię. Bilety na MPK są tańsze niż normalne, ale miesięczny kosztuje 40zł.
Jest jeszcze jedna ważna kwestia, w której jako mama wielodzietna masz ogromne doświadczenie, tj. prawa mamy zawarte w standardach okołoporodowych. Czy je respektowano?
Osobiście miałam na prawdę wiele szczęścia jeśli chodzi o respektowanie praw i wytycznych przy porodach, ciążach i w połogu. Faktycznie gdy potrzebowałam szybkiej konsultacji z np. kardiologiem wszystko było jak należy. W szpitalu brano pod uwagę, że to nie mój pierwszy poród, oceniano dobrze ryzyko i stosowano wszystko do czego miałam prawo (lepsze leki na obkurczania macicy po porodzie lub mocniejsze przeciwbólowe gdy było to potrzebne). Ogólna zasada jednak jest taka. Przygotuj się! Znaj swoje prawa. Niektóre rzeczy np. prawo do odmówienia kąpieli odkryłam dopiero przy drugim dziecku. Oczywiście jest wiele poważniejszych istotnych rzeczy, wiec super, że są mamy prawniczki które je rozpowszechniają. ❤️❤️❤️❤️
I tą myślą – matko znaj swoje prawa, zakończymy naszą rozmowę. Dziękuję, że zgodziłaś się podzielić częścią swojego życia z czytelnikami. Myślę, że takie dzielenie się zwykłą – niezwykłą codziennością, jak robisz to na swoim profilu na instagramie, jest ważne w procesie tworzenia pozytywnego wizerunku rodzin wielodzietnych.
Wywiad jak dla mnie krótki,bo mogłabym słuchać tej Pani na okrągło,bo bardzo rzeczowo się wypowiedziała na interesujące mnie tematy..
🙂